envelope redakcja@polskiinstalator.com.pl home ul. Wąski Jar 9
02-786 Warszawa

Advertisement











39Dziś wszyscy odczuwamy, jak mocno sytuacja geopolityczna może przekładać się na tę na rynku paliw, szczególnie przy dużym uzależnieniu od dostaw z Rosji, a z drugiej strony: jak bardzo uzależnienie energetyczne określa geopolitykę. Wobec wydarzeń z ostatnich tygodni zapewne dla wielu osób stawianie na przyspieszony rozwój OZE przestało więc być „tylko” troską o środowisko naturalne i czyste powietrze czy też próbami stymulacji gospodarki po pandemii, a stało się przede wszystkim koniecznością związaną ze zwiększeniem bezpieczeństwa i niezależności energetycznej. Warto przy tym zauważyć, że argument niezależności energetycznej od dawna był częścią polityki Unii Europejskiej i pojawiał się w różnych dokumentach strategicznych, choć w Polsce nie był on raczej doceniany.

W każdym razie, w obliczu rosyjskiej agresji i zagrożeń, jakie z niej wynikają, Komisja Europejska ogłosiła szybkie odejście od rosyjskiego gazu, wspierając 10-punktowy plan Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), który, według szacunków, pozwoli zredukować import gazu z Rosji do krajów Unii Europejskiej nawet o jedną trzecią jeszcze w tym roku. Do zasadniczych założeń tego planu należą m.in. zwiększenie efektywności energetycznej budynków, ustanowienie „szybkiej ścieżki” dla OZE czy przyspieszenie rozwoju rynku pomp ciepła – co jest zgodne z kierunkami polityki klimatycznej Unii Europejskiej. W swoim komunikacie „REPowerEU”, wydanym 8 marca br., Komisja Europejska zaproponowała jednak wzrost ambicji w stosunku do dotychczasowych założeń, m.in. dwukrotne zwiększenie rocznej sprzedaży pomp ciepła w ciągu najbliższych 5 lat wobec obecnego poziomu. Czy jest to realne i jak poradzi sobie z tak wysoko ustawioną poprzeczką polski rynek? – O tym m.in. mówił Paweł Lachman, prezes PORT PC, który udzielił wywiadu redakcji „Polskiego Instalatora”.

Zdaniem Komisji Europejskiej, jeszcze szybszy rozwój rynku pomp ciepła to, wraz z innymi działaniami, skuteczne antidotum na uzależnienie państw UE od importu paliw kopalnych z Rosji. Trudno się z tym nie zgodzić, ale dlaczego dotychczas o rozwoju rynku pomp ciepła i OZE słyszeliśmy przede wszystkim w kontekście celów klimatycznych, a dopiero dziś tak wyraźnie podkreśla się, że służy to bezpieczeństwu energetycznemu?

– Na pewno bezpieczeństwo energetyczne zawsze było ważną kwestią. Wiele krajów europejskich, które już wcześniej postawiły na rozwój pomp ciepła, np. Szwajcaria czy Szwecja, od lat ma zapisane w swoich strategiach, że stosowanie pomp ciepła to element krajowego bezpieczeństwa energetycznego i niezależności energetycznej. Ponadto, moim zdaniem, Europejski Zielony Ład w zasadzie opiera się o to kryterium, choć, faktycznie, nie było to szczególnie mocno podkreślane – być może dlatego, aby nie wywoływać większych emocji. W każdym razie odejście od paliw kopalnych służy zwiększeniu bezpieczeństwa i to bez względu na to, czy te paliwa dostarcza Putin, czy ktoś inny. Niestety, tak się składa, że wiele państw dostarczających paliwa kopalne Europie to kraje niekoniecznie przyjazne demokracji. Nie chodzi zatem tylko o import z Rosji, ale o to, aby w ogóle przyspieszyć odejście od paliw kopalnych. To zdanie wyraźnie podziela Komisja Europejska w swoim planie redukcji dostaw gazu i paliw z Rosji.

Pompy ciepła muszą być w jakiś sposób zasilane. Istotne zwiększenie ich sprzedaży, oznacza istotny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną i sama fotowoltaika z pewnością tutaj nie wystarczy. Co więc mamy w zanadrzu, biorąc pod uwagę ograniczenie dostaw paliw kopalnych z Rosji i w ogóle odchodzenie od tego typu paliw? Czy rozwiązaniem mogłoby być np. ponowne zwrócenie się Europy w stronę energetyki jądrowej?

– Energetykę jądrową z pewnością powinniśmy brać pod uwagę, ale ona nie rozwiąże problemu tu i teraz. Przede wszystkim należy się trzymać zarówno strategii zalecanej przez Międzynarodową Agencję Energii, jak i przez Komisję Europejską – chodzi o realizację założeń Europejskiego Zielonego Ładu, o integrację sektora energetycznego oraz szybki rozwój energetyki odnawialnej z zastępowaniem nią dotychczasowego paliwa w postaci węgla, ale bez przechodzenia w kierunku gazu. Masowe odejście od węgla na rzecz gazu było po prostu strategicznym błędem – mówił o tym niedawno Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Przypomnę, że wciąż jeszcze aktualny plan PEP 2030 zakłada powszechną gazyfikację wszystkich budynków w Polsce. Wydaje się, że dziś ten pomysł odchodzi do lamusa. Obecnie najważniejsze cele to zwiększenie produkcji energii elektrycznej z OZE, przy wsparciu zarówno prosumentów, jak i większych podmiotów, stabilizacja systemu elektroenergetycznego, rozwój inteligentnych sieci,a także konsekwentna elektryfikacja sektorów, w tym transportu i ogrzewania. Wszystko to jest zapisane w strategiach Komisji Europejskiej, a sytuacja, jaką mamy dziś, dobitnie pokazała, że są to właściwe kierunki. Zresztą obrały je też duże kraje będące poza Unią Europejską – Wielka Brytania, Stany Zjednoczone czy Chiny, stawiając na integrację energochłonnych sektorów i ich elektryfikację.Dodam, że kilka tygodni temu rząd niemiecki ogłosił plan, który zakłada, że w 2030 r. udział energii z OZE w ogólnej produkcji energii elektrycznej w Niemczech będzie stanowił 80%, a w 2050 r. ma to być już bezemisyjna produkcja energii elektrycznej, tylko z niewielkim udziałem energii atomowej. Dlaczego z niewielkim? – Ponieważ, co również pokazała nam sytuacja z Ukrainy, przyszła energetyka powinna być rozproszona.Jeżeli zatem bierzemy pod uwagę energetykę jądrową,to w postaci małych, rozproszonych elektrowni. Tyle,że takie technologie dopiero są tworzone i moim zdaniem nie ma czasu, aby na nie czekać.

A jak w to wszystko wpisuje się produkcja i wykorzystanie wodoru?

– Przejście do energetyki rozproszonej, a więc takiej, w której zużycie jest tam, gdzie produkcja, oznacza zarazem wykorzystanie energetyki wodorowej, w tym m.in. „zielonego” wodoru. Jednak, aby powszechnie go stosować w przemyśle czy też do stabilizacji sieci, potrzebujemy bardzo dużo energii elektrycznej z OZE – chodzi nawet o kilkukrotne zwiększenie jej produkcji. Strategia integracji sektora energetycznego, przyjęta przez Komisję Europejską w lipcu 2020 r., zakłada, że w 2030 r. 50-60% energii elektrycznej będzie pochodzić z OZE. Obecnie jest to około30%, ogólnie, dla krajów Unii Europejskiej, czyli niezbędny jest dwukrotny wzrost. Jeśli zaś chodzi o Polskę, to przyrost produkcji energii z OZE musiałby być ponad trzykrotny,a nawet większy. Ważnym pytaniem jest więc to, czy te szanse zostaną wykorzystane, bo tak naprawdę nie widać alternatyw zarówno dla tego, co proponuje Komisja Europejska,jak i Międzynarodowa Agencja Energii.

W Polsce pojawiły się pierwsze tzw. doliny wodorowe, które mają służyć lokalnej produkcji i wykorzystaniu„zielonego” wodoru. Co sądzisz o tych inicjatywach?

– Zapewne ten kierunek jest słuszny, ale w pierwszej kolejności trzeba realizować to, co jest zapowiedziane w Europejskim Zielonym Ładzie. Należy zatem najpierw postawić na produkcję energii elektrycznej z OZE, na integrację sektorów, a dopiero potem nadwyżki energii z OZE wykorzystywać do energetyki wodorowej. Jeżeli będziemy nieefektywnie wydatkowali środki, zajmując się kwestiami, które nie są pierwszorzędne, to będziemy tracić czas i będziemy w coraz gorszej sytuacji energetycznej.

Przejdźmy teraz do polskiego rynku pomp ciepła i fotowoltaiki. Widać, że duża popularność tych technologii zachęca potentatów, zwłaszcza z rynku energetycznego, do angażowania się w kompleksową obsługę klientów indywidualnych w zakresie inwestycji w pompy ciepła i fotowoltaikę. Czy są zagrożeniem dla firm instalatorskich?

– Z pewnością firmy te nie są w stanie zagarnąć rynku – współpracują z producentami urządzeń i nie mają własnych wykonawców. Podejrzewam też, że ich działalność w obszarze OZE opiera się na tzw. formule ESCO, czyli jest powiązana z kapitałem bankowym, a w Polsce stworzenie formuły ESCO jest bardzo trudne z powodu braku stabilnego pieniądza. Nie jesteśmy w strefie euro, mamy więc teraz bardzo wysokie koszty bankowe i bardzo zmienną wartość złotówki. To, niestety, będzie istotną barierą modernizacji w naszym kraju, nie tyle całego Europejskiego Zielonego Ładu, ale jego części zwanej „falą renowacji”. Dlatego też, w mojej ocenie, Polska powinna jak najszybciej znaleźć się w strefie euro.

– Faktycznie, od prawie roku obserwujemy znaczny wzrost cen materiałów budowlanych i usług, a ostatnie wydarzenia jeszcze spotęgowały problem. Inflacja zagraża więc skuteczności programów wsparcia, bo kwoty dofinansowań bardzo szybko się dewaluują.

One już się zdewaluowały, bo wartość pieniądza w stosunku do 2018 r., gdy startował program „Czyste Powietrze”, istotnie spadła. Jest potrzeba rewaloryzacji, ale wobec tego, co się dzieje, właściwie nie wiadomo, jak ta rewaloryzacja miałaby wyglądać. Na konkretne decyzje trzeba jeszcze zaczekać.

– Mamy też kolejny program „Moje ciepło” dla nowych budynków, który miał ruszyć z początkiem tego roku.

– Obecnie zakłada się, że program ten ruszy na przełomie I i II kwartału br., choć mogą znów pojawić się opóźnienia. W każdym razie będzie on wspierał montaż pomp ciepła w budynkach, w których pozwolenie na budowę czy rozpoczęcie budowy datowane jest od 1 stycznia 2021 r. Zasadniczym wymogiem dla budynków wznoszonych w obecnym roku, i zakładam, że też w 2021, jest lepszy o 10% standard energetyczny w stosunku do obowiązujących Warunków Technicznych (WT 2021) – chodzi o energię pierwotną. Od 2023 r. standard energetyczny budynku musi być lepszy o 20%. Program wspiera więc stosowanie pomp ciepła w nowych budynkach, ale tylko tych o lepszym standardzie energetycznym. Jednocześnie,co warto zaznaczyć, promuje on taki standard budynku, który jest zgodny zarówno z zasadami taksonomii zrównoważonego finansowania, jak i ze standardem budynku zeroemisyjnego określonym w projekcie dyrektywy EPDB z grudnia 2021 r. Standard budynku zeroemisyjnego ma obowiązywać od 2030 r. dla wszystkich nowych budynków mieszkalnych w Unii Europejskiej (od 2027 r. – dla budynków publicznych), ale obecnie wydaje się, że termin ten zostanie skrócony o 5 lat, czyli już w 2025 r. w całej Unii Europejskiej może pojawić się obowiązek budowania zeroemisyjnych domów mieszkalnych. Podane daty są oczywiście ostatecznie i nic nie stoi na przeszkodzie, aby poszczególne kraje wcześniej wprowadziły ten obowiązek.

W jaki sposób definiowana jest bezemisyjność budynku mieszkalnego?

– Jest to z jednej strony kwestia śladu węglowego, a z drugiej braku emisji CO2 na miejscu zamontowania urządzenia, czyli chodzi np. o bezemisyjne systemy ciepłownicze, pompy ciepła lub tzw. zrównoważone spalanie biomasy. Kolejny warunek jest taki, aby wartość energii pierwotnej dla budynku mieszkalnego była niższa niż 65 kW/m2/rok.

Czy obecnie mamy większe szanse na to, że uzyskamy środki z Funduszu Odbudowy Unii Europejskiej?

– Te szanse wciąż są duże, natomiast trzeba powiedzieć, że to jest zadanie do odrobienia przez polski rząd. W tej chwili bez tych środków widzimy, co się dzieje z polską walutą, euro i dolarem. Zagraża to programowi „Czyste Powietrze”oraz inwestowaniu w energooszczędne budynki.

Na co Twoim zdaniem powinny być przede wszystkim wydatkowane środki, jeśli je pozyskamy z Funduszu Odbudowy?

– Przede wszystkim powinniśmy już teraz, wyprzedzając zalecenia Komisji Europejskiej, postawić na bezemisyjne budynki publiczne, nie czekając roku 2027 czy też 2025. Potrzeba bowiem czasu, aby nauczyć się odpowiednich rozwiązań. Druga kwestia – powinniśmy przyspieszyć odejście od paliw kopalnych w nowych budynkach. I kolejna – zacząć promować budynki bezemisyjne w programie„Czyste Powietrze”, zwiększając fundusze na termomodernizację. Obecnie w wielu przypadkach program ten w wersji 2.0 pozwala sfinansować tylko wymianę źródła ciepła na bezemisyjne, ale już nie pozwala w wystarczającym stopniu na inwestycje związane z obniżeniem zapotrzebowania na ciepło budynku. To są moim zdaniem największe wyzwania w tym momencie. Trzeba również dokonać wreszcie adaptacji polskich przepisów do dyrektywy EPDB z 2018 r., bo do tej pory odpowiednie regulacje nie zostały wdrożone, m.in. dotyczące metodologii świadectw charakterystyki energetycznej.

W ubiegłym roku wiele stowarzyszeń i środowisk związanych z budownictwem zabiegało o utrzymanie dla nowych prosumentów dotychczasowych rozwiązań w sposobie rozliczania energii w ramach tzw. systemu upustów. Jednak z początkiem kwietnia br. krytykowane zmiany weszły w życie. Czy fotowoltaika prosumencka przestanie być opłacalna?

– Dokładne analizy wskazują, że inwestycja w fotowoltaikę,przy wyborze pompy ciepła i dwuprzedziałowej taryfy G12W, generalnie nadal jest opłacalna, trochę mniej niż poprzednio, ale przez najbliższe 2-3 lata będzie bardzo korzystna. Gdyby warunki z tych 2-3 lat utrzymały się w kolejnych, to okres zwrotu inwestycji wyniósłby 7-8 lat, ale jak to będzie wyglądać faktycznie, tego nie wiemy. Zasadniczym mankamentem tego nowego systemu rozliczeń prosumentów jest bowiem jego nieprzewidywalność w nieco dalszej przyszłości. Chodzi o to, w jakich cenach będzie prowadzony odkup energii,ponieważ zmieniają się one w sposób bardzo dynamiczny. Można się tylko spodziewać, że w perspektywie 5-10 lat popyt na energię z OZE będzie na tyle duży, że ceny odkupu nie będą niskie. Polskie firmy, chcąc zmniejszyć tzw. ślad węglowy, będą w stanie absorbować w zasadzie każdą ilość energii z OZE. Jakiekolwiek nadwyżki będą zaś wykorzystywane do produkcji wodoru, ładowania samochodów elektrycznych itp.

Z drugiej strony energia pozyskiwana z paliw kopalnych będzie obciążona coraz wyższymi opłatami za emisję.

– To jest kolejna sprawa. Widać, że raczej nie mamy wyboru i musimy iść w kierunku OZE. Pompy ciepła bronią się dziś same, jeśli chodzi o ogrzewanie budynków. Nasze analizy, dostępne na stronie PORT PC w postaci kalkulatora kosztów, wskazują, że obecnie koszty ogrzewania w nowo wznoszonych budynkach przy wykorzystaniu pompy ciepła i ogrzewania podłogowego są prawie o 50% niższe niż w przypadku gazu czy pelletu. A w budynkach starszych są o 30% niższe. Inaczej mówiąc: energia elektryczna podrożała o ponad 20%, ale takie paliwa jak węgiel, pellet czy gaz podrożały znacznie więcej, nawet ponad 50%. W dodatku, w odniesieniu do gazu, nie jest to jeszcze koniec podwyżek.To dopiero początek trzyletniej serii.

Pompa ciepła pozwala znacząco obniżyć koszty ogrzewania,ale spotyka się też użytkowników, którzy dowodzą, że po montażu pompy ciepła płacą więcej. Co jest najczęściej przyczyną takich nieudanych inwestycji?...

Cały wywiad jest dostępny w drukowanym wydaniu "Polskiego Instalatora" 3/2022.

 


 

pi