envelope redakcja@polskiinstalator.com.pl home ul. Wąski Jar 9
02-786 Warszawa

Advertisement











construction-worker-569126 640Polskie firmy budowlane i branż pokrewnych realizują szereg usług poza granicami kraju - od budowy mieszkań, dróg i obiektów hydrotechnicznych, przez montaż magazynów, fabryk i linii produkcyjnych, renowację zabytków i usługi instalacyjne, aż po budowę statków i elektrowni atomowych. Już niedługo. Zmiany w unijnej dyrektywie o delegowaniu pracowników sprawią, że ich usługi staną się za granicą niekonkurencyjne.

Polskie usługi budowlane doceniane za granicą

Jak podaje Korporacja Przedsiębiorców Budowlanych UNI-BUD, nasze firmy od lat są cenionymi partnerami w krajach UE i EOG, realizując prestiżowe projekty z zakresu budownictwa mieszkaniowego, użyteczności publicznej czy infrastrukturalnego. - Dla ponad 90% firm zrzeszonych w UNI-BUD transgraniczne świadczenie usług to ważna część działalności – podkreśla Barbara Reduch-Widelska, Prezes Zarządu Korporacji Przedsiębiorców Budowlanych UNI-BUD, od ponad 25 lat wspierającej polskie firmy, działające w szeroko rozumianej branży budowlanej.
Będąc generalnymi wykonawcami lub podwykonawcami firm lokalnych, rodzime przedsiębiorstwa budują domy, biurowce, hotele, stadiony, magazyny, drogi, mosty, tunele, obiekty hydrotechniczne, energetyczne i wiele innych. Świadczą również usługi specjalistyczne jak prace elektryczne, instalacyjne, stoczniowe, izolacyjne, konserwacja zabytków, prace remontowe, usługi sprzętowe, montażowe, relokacja linii produkcyjnych z jednego kraju do innego, usługi dla przemysłu stoczniowego czy specjalistyczne prace wysokościowe.
Polskie firmy w znacznej mierze realizują zaawansowane usługi, wymagające doświadczenia, dyspozycyjności oraz wysokich kwalifikacji pracowników. Przykładem takich robót może być budowa i renowacja farm wiatrowych czy elektrowni. Bardzo często na lokalnych rynkach europejskich zainteresowanie ofertą polskich firm jest duże z uwagi na deficyt specjalistów o wymaganych kwalifikacjach.

Zagrożenie ze strony unijnych przepisów

Komisja Europejska i Parlament Europejski pracują obecnie nad nowelizacją dyrektywy o delegowaniu. Według jej założeń wszystkie przedsiębiorstwa, które będą wysyłać swoich pracowników za granicę, będą musiały naliczać ich wynagrodzenia według wszystkich zasad prawa państwa, na terenie którego wykonywana jest praca. - Nie chodzi o to, że polscy pracodawcy nie chcą lepiej płacić swoim pracownikom, tym bardziej, że po uchwaleniu dyrektywy w większości przypadków wynagrodzenia wcale nie zwiększą się – tłumaczy Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, największego w Europie think-tanku zajmującego się mobilnością i delegowaniem pracowników. - Chodzi o to, że prawidłowe naliczanie zapłaty stanie się ogromnie skomplikowane, co podwyższy ryzyko i koszty związane z delegowaniem pracowników. A te, według najnowszych badań, już obecnie są bardzo wysokie. Niestety, duża ich część nie trafia do rąk pracowników, ale przeznaczana jest na pokrycie kosztów związanych z biurokracją i wymogami administracyjnymi, wprowadzanymi przez państwa przyjmujące. Za niedostosowanie się do nich  grożą kary sięgające nawet 500 tys. euro.

Drugą bolesną kwestią będzie ograniczenie czasu delegowania. Dotąd była mowa najczęściej o 24 miesiącach, obecnie Francja i Niemcy postulują skrócenie tego okresu do jednego roku. – Wyobraźmy sobie firmę budowlaną, która ma wieloletni kontrakt na prace renowacyjne i utrzymaniowe w kilku elektrowniach w Finlandii. Jej pracownicy będą się w trakcie trwania kontraktu wielokrotnie zastępować. Według nowych przepisów będzie to postrzegane jako kontynuacja pracy na tym samym stanowisku i po łącznym przekroczeniu ustalonej liczby miesięcy każdy kolejny wysłany pracownik będzie traktowany tak, jakby był na stałe zatrudniony w Finlandii ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jeśli delegowanie pracowników stanie się drogie i ograniczone w czasie, polskie firmy będą zmuszone do przenoszenia swojej działalności za granicę. Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie przez dr. Benio wynika, że delegowanie polskich specjalistów za granicę już teraz generuje blisko 30% dodatkowych kosztów, co w powiązaniu z nowymi obciążeniami wynikającymi ze zmiany dyrektywy spowoduje, że eksport usług z Polski przestanie być opłacalny - komentuje Stefan Schwarz.

Równocześnie z pracami nad nową dyrektywą niektóre państwa członkowskie już dziś wprowadzają przepisy, których celem jest nieuczciwa i sprzeczna z unijnymi zasadami ochrona swoich rynków. Pod koniec kwietnia szwedzki parlament przyjął ustawę, która pozwoli związkom zawodowym na blokowanie firm z innych krajów UE, jeśli nie podpiszą one lokalnych umów zbiorowych. Problemem jest także fakt, że w Szwecji nie ma dostępnej dla zagranicznych pracodawców listy powszechnie obowiązujących układów zbiorowych, a każdy taki układ będzie ich obowiązywał. Także Francja i jej samorządy wprowadzają coraz bardziej pomysłowe bariery. Przykładem jest chociażby słynna klauzula Moliera, zgodnie z którą pracownicy niemówiący po francusku nie mogą pracować na budowach, realizowanych z pieniędzy publicznych w czterech regionach Francji albo opłata 40 euro, którą od stycznia przyszłego roku będzie trzeba wnieść za każdego pracownika delegowanego do Francji. - Wszyscy wiedzą, że te przepisy są niezgodne z prawem unijnym. Zanim jednak interwencje Komisji Europejskiej przyniosą skutek, mijają miesiące, a czasem lata. W tym czasie polskie firmy tracą kontrakty, a ich pracownicy zatrudnienie – komentuje Stefan Schwarz.

Konsekwencje dla branży

Wiele firm świadczących usługi na terenie innych krajów unijnych będzie miało trudności z utrzymaniem się na rynku. - Oceniamy, że na unijnym rynku utrzyma się jedynie 30-40% firm z szeroko rozumianego sektora budowlanego i branż pokrewnych. Reszta albo upadnie, albo przeniesie się za granicę. To oznacza, że większość ich polskich pracowników straci pracę. Część będzie pracować w polskich firmach, ale ich składki na ubezpieczenie społeczne i podatki będą zasilać budżety innych państw – komentuje Barbara Reduch-Widelska. Niestety większość gorzej wykwalifikowanych pracowników straci dobrze opłacaną pracę za granicą i pozostanie bezrobotna, co dodatkowo obciąży polski budżet.

Ta ostatnia kwestia jest szczególnie mocno podkreślana przez UNI-BUD. W opracowanych przez organizację „Uwagach do projektu dyrektywy” czytamy: „Należy głośno mówić o problemach, które do tej pory były marginalizowane i przemilczane. Krajom tzw. ”starej UE” chodzi przede wszystkim o to, aby za pracowników, którzy są delegowani do krajów takich jak Niemcy, Francja, czy Belgia, wszystkie składki i podatki były płacone do ich kas.” - Nie może zostać niezauważony fakt, że polscy pracodawcy delegujący pracowników do innych krajów UE ponoszą dodatkowe koszty, takie jak: zakwaterowanie, wyżywienie, transport, pomoc organizacyjna, dodatkowe ubezpieczenia, ustalanie właściwego ustawodawstwa, etc., szacowane na 30-35% ogółu kosztów usługi. Porównanie łącznych kosztów pracy pracownika delegowanego z Polski do łącznych kosztów pracy pracownika lokalnego podważają obiegowe opinie o rzekomym dumpingu socjalnym i nieuczciwej konkurencji ze strony polskich firm - podkreśla Barbara Reduch-Widelska.

Przedsiębiorcy zrzeszeni w organizacji podkreślają, że pracownik musi mieć możliwość wyboru państwa, w którym chce być ubezpieczony oraz z jakim systemem zabezpieczenia społecznego chce być związany i to właśnie w ten sposób należy rozumieć swobodny przepływ pracowników i jednolity rynek UE.

Źródło: Inicjatywa Mobilności Pracy


 

pi